czwartek, 27 lutego 2014

Rey' Fearn Ghar


Imię: Rey' Fearn Ghar (czyt. Rej Fern Gar)
Nazwisko: -
Rasa: Leonid
Wiek: 40 lat
Wzrost: 218 cm
Długość ogona: Brak
Waga: 180 kg
Kolor oczu: blado-żółty
Grzywa: Ruda, do ramion
Klasa: Wojownik
Profesja: Żołnierz













Wygląd

Potężny i charyzmatyczny leonid o surowym obliczu. Grzywa rudych kudłów okala sporą głowę Całe ciało pokryte pomarańczowym futrem, na udach i plecach mające rdzawy odcień i trochę bieli na brodzie.
Poza tym trudno się u niego dopatrzeć jakichś szczególnych cech. Dla innych ras wszyscy leonidzi wyglądają zresztą tak samo. No, może poza jednym, o czym poniżej.

Warto zaznaczyć, iż Faern nie ma ogona! On sam zażyczył sobie jego amputowania na rzecz większej swobody w walce i mniejszej szansy na to, że ktoś go weń zrani, bądź za niego złapie. Jak sam zwykł się na ten temat wypowiadać: "Ogon zostawmy osobnikom, których ewolucja skwapliwie zdołała pominąć."

Rzadko nosi na sobie coś więcej, prócz zbroi. Futro zapewnia wystarczając amortyzację i ochronę przed otarciami. Poza polem bitwy nosi proste spodnie i koszulę, o i ile wymaga tego etykieta.


Umiejętności:

  • Siłacz (3)
  • Zastraszanie (3)
  • Dowodzenie (3)
  • Sekretne znaki (3)
  • Jeździectwo (2)
  • Heraldyka (2)
  • Czytanie i pisanie (1)
  • Oburęczność (3)
  • Tropienie (2)
  • Łowiectwo (1)
  • Ryk Bojowy

Siłacz (3)
Zastraszanie (3)
Dowodzenie (3)

Trzy umiejętności charakteryzujące dobrego dowódcę. Bowiem do kierowania bandą zasmarkanych rekrutów, jak i hordą wymazanych krwią weteranów, trzeba mieć odpowiednie podejście. Sama charyzma, to za mało. Zresztą, tą także trzeba mieć odpowiednią, bo za cholerę nie da się dowodzić, wyglądając, jakby się dorabiało na boku w zamtuzie.
Więc do szeregu, oberwańcu, bo ci ten topór na łbie złamię!

Sekretne znaki (3)
Nie zawsze darcie mordy jest rzeczą dobrą. Czasami trzeba zrobić coś po cichu, żeby nie zaalarmować tych kilkuset żołnierzy w obozie wroga. Wtedy lepiej umieć się dogadać bez używania słów.

Jeździectwo (2)
Gdy Leonid dosiada konia, trudno powiedzieć, kto z tych dwóch jest bardziej niezadowolony. Jeden dźwiga na grzbiecie ogromnego i cięzkiego kota, a drugi musi jakoś znieść ten smród, bezustanne podskakiwanie i upokorzenie, że własne nogi mu nie wystarczają.

Heraldyka (1)
Swój swego musi poznać. Inaczej obaj mają przechlapane.

Czytanie i pisanie (1)
Czasami trzeba przeczytać rozkazy, żeby móc potem wydrzeć się na podkomendnych.

Tropienie (2)
Łowiectwo (1)

Na polu bitwy musi być porządek. Ale oprócz grzania dupy w karczmie pomiędzy kolejnymi zmaganiami, czasem instynkt łowcy wzywa i wtedy należy mu odpowiedzieć.

Skradanie się (1)
Dla leonida to cecha rasowa, stanowiąca część instynktu łowcy i naturalnych umiejętności polowania. Na polu bitwy raczej nie przydatna.

Żeby korzystać z tej umiejętności, nie można mieć na sobie pancerza cięższego, niż lekki. Jeśli pancerz jest cięższy, wszystkie testy skradania automatycznie kończą się niepowodzeniem.


Ryk bojowy (cecha rasowa)
To coś więcej, niż krzyk. Ryk rozwścieczonego leonida w pełnym rynsztunku potrafi wywołać strach nawet u najbardziej doświadczonych weteranów. Jest to atut przydatny także w kwestii zastraszania i dowodzenia.



Atuty:

Doskok
Kiedy leonid poluje, może błyskawicznie doskoczyć do ofiary, wkładając w to całą siłę mięśni. Jednak ten manewr jest możliwy tylko pod warunkiem, że ma sobie maksymalnie lekką zbroję. Cięższa uniemożliwi mu jego zastosowanie. Zapomnij o radosnych podskokach w płytówce. Jeżeli doskok się uda, to leonid ma szansę obalić ofiarę na ziemię, ale do tego musi wygrać przeciwstawny test siły.

Szarża
Jeżeli widok szarżującego kawalerzysty w pełnym rynsztunku, na opancerzonym wierzchowcu nie budzi w tobie trwogi, to albo masz atut nieustraszony i cholernie silną wolę, albo jesteś idiotą. To samo tyczy się ponad dwumetrowego leonida w pełnym rynsztunku, który bez niego waży słuszne sto sześćdziesiąt kilogramów. Jeżeli nadal nie uważasz, żeby to było coś wielkiego, wyobraź sobie ogromną, włochatą kule do kręgli, która pędzi wprost na ciebie. Albo pociąg towarowy. Nie próbuj go zatrzymać siłą woli, ani swoim przekonaniem o tym, że prawa fizyki ciebie nie dotyczą.



Cechy:



Oburęczność
Dobry wzrok (cecha rasowa)

Charyzmatyczny
Dość łatwo uzyskuje posłuch u innych, lecz nie tylko ze względu na siłę czy tężyznę. Po prostu ma w sobie to coś.

Atletyzm
Lata ćwiczeń i szkolenia bojowego czynią ciało niezwykle umięśnionym.

Mocna budowa (cecha rasowa)
Cecha rasowa. Z racji wzrostu i masy, leonidzi są silni. Dodatkowo atletyzm i tężyzna wojaka pozwala mu dzierżyć dwuręczną broń w jednej ręce, traktując jak półtora ręczną. A mniejszą, jak jednoręczną.

Odporność łowcy (cecha rasowa)
Naturalna zdolność tej rasy do odżywiania się surowym mięsem, a nawet padliną w razie konieczności. Fearn też nie wybrzydza, jeśli nie może. Zeżre wszystko, byle utrzymać się na nogach. Po bitwie nie ma z tym problemu, bowiem nie ma dla niego znaczenia gatunek istoty, którą akurat się posila.



Osobowość:



Intuicja
Zwierzęcy instynkt. Choć potrafi rozpraszać i czynić nieobliczalnym, ratuje też niekiedy życie i rozum.

Odpowiedzialność
Za swoje słowa i czyny. Nie boi się ponosić konsekwencji, lecz tego samego wymaga od innych.

Lojalność
Wierny dopóty, dopóki osoba której jest wierny, sama jest wierna swoim ideałom. Wtedy pójdzie za nią w ogień. Nie da się złamać i nie da się przekupić.

Bezczelność
Czy prostolinijność. Czasami trudno mu odróżnić.

Brutalność
Typowa dla tej rasy.

Dzikość
Okiełznana przez wojskowy rygor, zwłaszcza w boju potrafi pokazać pazury.


Ekwipunek:


Ubranie:
  • Zbroja płytowa (Stalowa)
  • Ćwiekowana podszywka
  • Spodnie
  • Koszula


Broń:

Ciężka (stalowa), okrągła tarcza
Faern może jej swobodnie używać jedną ręką, jak tarczy lekkiej. Także wykonywac z nią szarżę. Tarcza jest bardzo duża, przystosowana do utrzymywania pozycji. Po dwóch stronach w okręgu znajdują się dwa, półkoliste wycięcia, z myślą o posługiwaniu się włócznią.

Ciężki (stalowy) buzdygan
Broń dwuręczna, traktowana jako półtora ręczna dzięki premiom z siły. Szerokie wręby idealnie nadają się do miażdżenia ciężko opancerzonych celów, a szpic na końcu umożliwia także wykonywanie pchnięć.

Krótki miecz
Egzotyczny egzemplarz, mocno zakrzywiony, z przeciwstawnym hakiem i mocno zwężonym piórem na końcu. Idealny do wyrywana wnętrzności. Dla Faern'a jest to raczej sztylet, niźli miecz.


Informacje ogólne


Faern jest wojownikiem. Czterdziestoletnim weteranem, który brał już udział w niejednej bitwie i rozczłonkował niejednego rycerzyka. To nie jest (warto to podkreślić) puszysta kizia-mizia do głaskania i przytulania. To leonid. Na w pół dziki humanoid o wielu cechach, które upodabniają go do zwierzęcia. Mowa tu także o instynkcie, który - w przeciwieństwie do ludzi - u leonidów nigdy nie zaniknął, pomimo asymilacji i częściowego ucywilizowania. dlatego w kontaktach z Faern'em należy byś ostrożnym i nie spoufalać się zbytnio, oraz nie traktować, jak Bonifacego czy Filemona, ponieważ może się to dla kogoś na tyle nieroztropnego skończyć cokolwiek tragicznie.

Drugą istotną rzeczą jest wzrost i waga. Faern mierzy niemal dwieście dwadzieścia centymetrów i waży sto sześćdziesiąt kilogramów. Prawa fizyki obowiązują bezwzględnie wszystkich (niezależnie od rasy, kasy i profesji), a w świecie fantasy E nadal równa się mc². Zatem jeżeli jesteś kimś, kto waży i mierzy znacznie mniej, lepiej miej się na baczności, bowiem skutki zmierzenia się z Faernem mogą być dla ciebie bardzo dotkliwe. Zwłaszcza, jeśli Fearn palnie cię na odlew ciężkim buzdyganem, albo łupnie krawędzią tarczy.

Jeśli już jesteśmy przy cechach fizycznych, to muszę nadmienić kolejną, bardzo istotną rzecz. Penis Fearn'a (cokolwiek sporych rozmiarów) jest schowany w specjalnej kieszeni podskórnej. Zatem cios w krocze poskutkuje jedynie rozdrażnieniem go do granic możliwości, a nie ogłuszeniem. Wszystkich bardziej zainteresowanych tematem zwierzęcych genitaliów odsyłam do źródeł zewnętrznych.

Faern roztacza wokół siebie dość specyficzną woń. Zapewne dla większości istot (może poza reptilianami) będzie ona niezbyt przyjemna (ludzie, gnomy), lub wręcz odrażająca (elfy). Fearn bowiem pachnie mieszaniną piżma, deszczu i potu. Jeśli ktoś z was posiada w domu psa, doskonale wie, jak owy czworonóg śmierdzi (tj. specyficznie pachnie). Zwłaszcza mokry. Lecz jest to kwestią przyzwyczajenia, i dla właściciela ten zapach z czasem przestaje być zauważalny. Niemniej, dla innych jest on dość znaczący.

Należy w tym miejscu także rozwiać stereotypy dotyczące refleksu i szybkości. Otóż tutaj masa wcale ich nie ogranicza. Jeżeli chcecie się o tym przekonać, polecam pooglądać na Discovery lub National Geographic jakieś programy o tym, jak polują drapieżniki (lwy, gepardy, tygrysy, niedźwiedzie etc.). Więc jeśli jesteś człowiekiem (tudzież gnomem, hobbitem, elfem etc.) i wydaje ci się, że z racji znacznie mniejszej masy i wzrostu jesteś zwinniejszy i szybszy, to masz rację. Tylko ci się wydaje. O ile umiejętności i sztuczki na pewno są tu wiążące i mogą dać przewagę oraz zwiększają możliwości postaci, o tyle fizyczne ograniczenia i fakty są jasne. I to powinieneś wiedzieć.

Jak wspominałem, Faern jest na w pół dziki. Ceni sobie wolność, a tę znajduje w zgiełku bitwy, gdy nie oglądając się na nic, może łamać kości i rozrywać ścięgna swoich wrogów. Z ochotą poddaje się temu zewowi, czasem tak bardzo, iż zapomina dowodzić swoim oddziałem. Zresztą dlatego w wojskowej hierarchii nigdy nie zaszedł zbyt wysoko, a jego stopień jest kwestią dyskusyjną, ponieważ on sam woli walczyć, niż stać z tyłu i rozkazywać. Jednak pomimo tej dzikości, która ciśnie się przez jego żyły, Faern pozostaje lojalny swemu mocodawcy i ta lojalność jest jego główną cechą charakteru. Lojalny dopóty, dopóki jego mocodawca pozostaje wierny swoim ideałom i nie zdradza samego siebie. Dlatego Faern stara się zachować jakąś - choćby szczątkową - kulturę i obycie w cywilizowanych warunkach. Ostatecznie Faern nie jest ani dobry, ani zły. Jest żołnierzem i uwielbia walczyć, lata takiej wojaczki zdążyły go już nauczyć, że ranni i zabici krzyczą tak samo, obojętnie po której stronie by nie walczyli.

Zrezygnowałem też z rasowego strachu przed wodą, ponieważ jest to mało logiczne. Fearn istotnie może nie przepadać za pływaniem, jednak to nie znaczy, że tego nie potrafi czy wpada w panikę na widok większego zbiornika wodnego, lub po wpadnięciu do takowego. Nic z tych rzeczy. Tu także odsyłam do popularnych programów przyrodniczych i tego, jak dzikie zwierzęta radzą sobie w wodzie. Oczywiście z racji futra testy pływania są dla Fearn'a utrudnione, lecz nie cierpi on na hydrofobię. Po prostu nie lubi się zbytnio moczyć. Chociaż czasami i on odczuwa potrzebę wykąpania się!

Harry Hawkins

Imię: Howard (Harry)
Nazwisko: Hawkins
Pseudonim: Hawke
Rasa: Człowiek
Wiek: 20 lat
Wzrost: 176 cm
Waga: 65 kg
Kolor oczu: Zielone
Włosy: Czarne
Klasa: Dziki Mag
Profesja: Żak


Wygląd


Przystojny młodzieniec o klasycznej urodzie i wysportowanej sylwetce. Burza gęstych czarnych włosów okala kwadratową twarz z mocniej zarysowaną szczęką i sporym nosem. Choć pasuje do całości, siostra Harry'ego zwykła nazywać go "kartoflem". Zielone oczy zerkają bystro spod grubych brwi. Wysokie czoło przecina "akademicka" zmarszczka.

W swoich stronach ubierał się szykownie, zawsze pod muchą lub krawatem, nosząc skrojone koszule i kamizele, na to zakładając marynarkę. Niekiedy zakładał szelki do dopasowanych spodni i wypastowanych na glanc butów. Od święta można go zobaczyć w berecie. Na chłodniejsze dni zawsze ma przygotowany płaszcz z kołnierzem postawionym w sztorc.

Harry nie za bardzo lubi swoje imię. Dlatego zawsze przedstawia się jako Harry, a nie Howard.
Jego przyjaciele z czasów szkolnych mówili na niego Hawke (czyt. Hałki, lub hoki).
Jego nazwisko wymawia się na dwa sposoby. Sama rodzina Hawkinsów wymawia je jako "hokins", natomiast reszta ludzi częściej stosuje formę "hołkins".


Rodzina


Ojciec: Edward Hawkins (44 lata, dyplomata)
Matka: Elizabeth Hawkins (39 lat, farmaceutka)
Tradycjonaliści. Surowi i wymagający względem siebie i innych. Nieco aroganccy.

Siostra: Emma Hawkins (20 lat, technolog)
Gadatliwa i bystra, jak i Harry. Od zawsze chciała być naukowcem i to marzenie przyszło jej teraz realizować. Ojciec i matka nie zgadzali się z tym, więc Emma zabrała, co mogła i wyjechała bez słowa, szukać szczęścia na własną rekę. Od trzech lat nie dała znaku życia.

Siostra: Wiktoria Hawkins (17 lat, brak profesji)
Wesoła i nadpobudliwa, młodsza z sióstr Harryego. Od zawsze świetnie się dogadywali, pomimo tego, że Wiktoria nie okazała się tak uzdolniona, jak reszta rodziny. z pewnościa nie jest tak bystra, lecz ma talent do władania bronią, ku rozpaczy ojca i matki oczywiście.

Lokaj: Gorg IV Lemond (66lat)
Stary, dobry Gorg. Każdy lokaj Hawkinsów przyjmuje takie miano. Gorg IV jest wyjątkowo bystry, chociaż sprawia wrażenie gbura. Lojalny i oddany rodzinie. człowiek, na którego zawsze można liczyć.

Dziadek: Christopher Hawkins 91 lat (dziadek)
Weteran wojenny. Trochę już stetryczały, ma problemy z pamięcią i lubi pozrzędzić. Poza tym jest całkiem sympatyczny i lubi wspominać stare dobre czasy.


Historia


- Powiesz mu?
- Och, Wiki, daj już spokój, poradzę sobie z tym.
- Bzdura! - wiktoria zmarszczyła brwi i pacnęła brata w ramię. - Nie radzisz sobie w ogóle. Widać znasz się na wszystkim oprócz tego. Musisz mu powiedzieć, zanim stanie się coś złego.
- Nic się nie stanie, zrozum! Nauczę się radzić sobie także z tym.
Wiktoria potrząsnęła głową i wpatrzyła się soczystą trawę. Rozłożysta jabłoń dawała im wytchnienie w postaci cienia. Dzień był bardzo ciepły.
- Harry... - zaczęła z nutą żalu w głosie - Wiesz, że nie dasz rady, nie z tym. Ja ci dobrze życzę, ale ukrywanie tego tylko pogorszy sprawę. Masz moc. Sam przeczytałeś mnóstwo książek, sam mi mówiłeś, że podstawową zasadą, która powtarza się we wszystkich, to...
- Jeżeli nie nauczysz się panować nad mocą, ona zapanuje nad tobą, wiem. - przerwał jej chłodno, recytując formułkę. - Ale zrozum! Jeśli mu powiem... wiesz jaki jest ojciec. Nie chcę stąd wyjeżdżać i nie chcę cię tu zostawiać. Zostawiać tego wszystkiego...
- Ja na ciebie poczekam. Albo... albo pojadę z tobą! - wyrzuciła z siebie pełna zapału. Harry skwitował to gorzkim uśmiechem, na co dziewczyna zaraz zreflektowała się z propozycją. - Jesteśmy Hawkinsami, to niby do czegoś zobowiązuje. - Zaczęła już trochę bardziej stonowana. - Musisz mu powiedzieć. Im wcześniej to zrobisz, tym lepiej. Nie chcę, żeby coś ci się stało.
Harry spuścił głowę. Nie musiał odpowiadać. Wiedział, że siostra ma rację. Chociaż wiedział też, że ta racja będzie kosztowała go całe dotychczasowe życie. Studia, naukę, plany, znajomych i ją. Ale co jeszcze można było zrobić?

* * *

Lało jak z cebra. Nie można było jednak dłużej czekać. Harry z niechęcią wsiadł do powozu. Spojrzał smętnie na rodową posiadłość. Gdy niebo przeszyła błyskawica, oknie mignęła mu surowa twarz ojca. Robił to, co musiał. Harry skrzywił się i poczochrał wilgotne włosy. Przez myśl przemknęła mu jeszcze roześmiana twarz Wiktorii. Za nią na pewno będzie tęsknił. Kochana siostra zawsze go wspierała.
Mógł być tym cholernym dyplomatą. mógł zostać medykiem, w ostateczności ojciec zgodził by się nawet na to, a matka byłaby z niego dumna. Więc dlaczego to przekleństwo dotknęło akurat jego? Dlaczego akurat teraz? Od pokoleń w rodzinie Hawkinsów nie było śladu po czarodziejach. W kronikach może wspomniane są dwa przypadki obdarzonych mocą. Więc dlaczego?! Teraz już nie będzie ani dyplomatą, ani sławnym chirurgiem. Teraz jest wyrzutkiem.
Do powozu wszedł wynajęty Jaszelita i zatrzasnął drzwi. Zastukał w przednią ściankę. Woźnica popędził konie. Ruszyli. W deszcz.

W nieznane...


Umiejętności:
  • Pływanie (2)
  • Jeździectwo (2)
  • Czytanie i pisanie (3)
  • Liczenie i mierzenie (3)
  • Znajomość języków (2)
  • Mimika (2)
  • Leczenie Ran (2)
  • Leczenie chorób (2)
  • Chirurgia (1)
  • Zielarstwo (1)
  • Heraldyka (2)
  • Historia (2)
  • Prawo (2)
  • Teologia (1)
  • Taniec (2)
  • Etykieta (2)
  • Retoryka (3)
  • Fechtunek (1)

Pływanie (2)
Jeździectwo (2)

W wolnym czasie Harry lubił popływać. Czasami wybierali się też z siostrą na przejażdżkę konną, którą przeważnie wieńczył wyścig. Harry zawsze przegrywał.

Czytanie i pisanie (3)
Liczenie i mierzenie (3)
Znajomość języków (2)
Mimika (2)

Starannie odebrane podstawowe wykształcenie. Harry potrafi płynnie czytać i pisać, oraz niezgorzej rachować. Zapewne poradziły sobie doskonale w zawodzie bankiera, jednak to zupełnie go nie interesuje. Jest zbyt nudne.
Harry może się także pochwalić znajomością kilku standardowych języków. Gorzej idzie mu z dialektami, lecz potrafi znać pojedyncze słówka czy zdania, resztę dopowiadając na migi.

Leczenie Ran (2)
Leczenie chorób (2)
Chirurgia (1)
Zielarstwo (1)

Równolegle z prawem, Harry studiował medycynę na jednym z uniwersytetów. O tej dziedzinie nie wie jeszcze zbyt wiele, lecz stara się dokształcać w każdy możliwy sposób.

Heraldyka (2)
Historia (2)
Prawo (2)
Teologia (1)

Nauki pobierane w prywatnej szkole. Harry szybko przyswaja nową wiedzę. Ta miała go przygotować do bycia dyplomatą, jeśli zechciałby pójść w ślady ojca.

Taniec (2)
Etykieta (2)
Retoryka (3)

Szlacheckie pochodzenie skutkuje szlacheckim obyciem. Harry zna wszystkie klasyczne tańce, oraz niuanse z życia towarzyskiego i wie jak należy się zachować. Ponad to gładki język pozwala mu na oczarowanie rozmówcy. Choć robi to intuicyjnie.

Fechtunek (1)
Harry nigdy nie był dobry w wymachiwaniu różnego rodzaju żelastwem. W tym przodowała jego siostra Wiktoria. Od czasu do czasu lubiła dać mu tego rodzaju wycisk, żeby przynajmniej w ten sposób podkreślić wyższość jej ciała nad umysłem Harry'ego. Treningi z siostra jednak czegoś go nauczyły, więc potrafi fechtować na poziomie podstawowym. Choć z pewnością dostanie po tyłku od każdego weterana.


Cechy


Przystojny
Harry jest przystojny. Na brak zainteresowania nigdy narzekać nie mógł, choć o nie też specjalnie nie zabiegał.

Geniusz
Harry ma po prostu ponadprzeciętny iloraz inteligencji i zdolnoś pojmowania. Dzieki temu jest bardzo błyskotliwy i nie ma problemu z przyswajaniem wiedzy.

Krasomówca
To nie tylko talent, ale też długie godziny dysput i gawęd z ojcem czy dziadkiem. W rodzinie Hawkinsów retoryka jest tradycją przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Harry wie jak sie wysłowić w każdej sytuacji.

Precyzyjny
Wszechstronnie uzdolniony Harry jest bardzo zręczny i pilnuje, by wszystko co robi było zawsze najwyższej próby.

Wyczucie magii
Dar Ars Magna niesie też w sobie wyczuwanie magii, lecz nie jest to dla Harry'ego zbyt przyjemnym uczuciem i reaguje on na to różnie. Przeważnie boli go głowa, lub kręci mu się w niej od nadmiaru cząstek many.

Błyskotliwość
Wpaść na jakiś niebanalny pomysł, zastosować niestandardowe rozwiązanie czy rzucić starannie dobranym bon motem na poczekaniu. Harry to potrafi.

Uzdolnienia językowe
To także połączenie jego geniuszu z praktyką. Ojciec Harry'ego bardzo dbał o to, by syn miał styczność z wieloma językami i dialektami, co byłoby nie do przecenienia w przyszłej karierze dyplomaty.



Informacje ogólne



W pewnym sensie Harry jest OP, a raczej - może się taki wydawać. Jest genialny, nie ma właściwie żądnych wad. Miał po prostu szczęście i przy rozdawaniu genów przez naturę, zgarnął odpowiednią pulę. On ma po prostu naturalny talent i potrafi go wykorzystać. Dysponuje mocną charyzmą i potrafi wpływać na ludzi wokół siebie. Jednak należy tu zwrócić uwagę na to, że Harry nie posiada żadnych umiejętności "bojowych", czy też innych, które pozwoliłby mu przetrwać poza określonym środowiskiem. Przynajmniej dopóty, dopóki nie nauczy się panować nad swoim darem.
Harry Hawkins jest bowiem mieszczuchem. Typowym. Ceni sobie komfort. Nigdy nie musiał walczyć o przetrwanie, miał zawsze wszystko pod nosem. Komfort i wygoda towarzyszyły mu nieustannie od najmłodszych lat, w postaci majątku rodziców i rzeszy służących. Nie wspominając oczywiście poczciwego Gorga. Zatem nie dość, że Harry nie umie się bić, nie umie też fechtować, nie zna się na broni, nie potrafi przetrwać w dziczy... Więc jego geniusz jest tak naprawdę ograniczony do zdobywania wiedzy i dwóch dziedzin: Relacji społecznych (retoryka, charyzma etc.) i medycyny (leczenie ran, chorób). Przy czym należy też pamiętać, że Harry jest młody, i wciąż się uczy, a był zmuszony przerwać studia z powodu problemów z magią.

Właśnie także o magii należy wspomnieć. Harry kompletnie się na tym nie zna i nie rozumie tej dziedziny wiedzy. Nie potrafi zapanować nad dolegliwościami, jakie niesie za sobą posiadanie daru. Cierpi na bóle głowy i mięśni, czasami zdarzają mu się krwotoki z nosa. Nie potrafi splatać zaklęć, a jedynie czasem wyszarpać energię z eteru. Dlatego po każdym zaklęciu czuje się źle. Ciało drży, mięśnie zdają się być w strzępach...
Bowiem w świecie Harry'ego magia jest przede wszystkim trudna* Obrazując to, powiedzmy, że jest jak połączenie sztuki, chemii, fizyki, matematyki i metafizyki. To nie jest prosta dziedzina i jej zrozumienie czy opanowuje zajmuje całe lata. A samo splatanie czarów jest bardzo trudne i wymaga ogromnej siły woli, skupienia i ostrożności. W świecie Harry'ego tylko naprawdę wyuczeni magowie potrafią posługiwać się magią bez ponoszenia natychmiastowych konsekwencji w postaci dolegliwości fizycznych. Większość niewprawionych czarowników często płaci za to życiem, trwałym kalectwem, bądź szaleństwem. Także ci, którzy zignorowali swój dar, bowiem narastająca i niekontrolowana moc, może zwyczajnie pochłonąć jej właściciela.

Dar Harry'ego objawił się jakiś czas temu, jednak teraz zdaje się osiągać apogeum. Teraz Harry jest zagubiony, zaszczuty wręcz. Został wygnany z domu, odizolowany od wszystkiego, co znał, kochał i rozumiał. Przy całym swoim geniuszu stanął w obliczu problemu, z którym nie potrafi sobie w żaden sposób poradzić i przez to czuje się, jak wyrwany ząb. Choć jeszcze niedawno wydawało mu się, że będzie to nad wyraz proste i jego umiejętności wspomożone wiedzą zawartą w księgach, wystarczą do tego w zupełności. Okazało się to jednak pobożnym życzeniem.

Oczywiście Harry jest w stanie to pojąć i opanować, jednak w tej chwili (co zostało wspomniane), jest zagubiony i zaszczuty. Aczkolwiek jego geniusz z pewnością pomoże mu i w tej dziedzinie, o ile zdoła uspokoić skołatane myśli i może znaleźć kogoś, kto wyjaśni mu, na czym polega urok jego "przekleństwa" w postaci Ars Magna (Najwyższej Stuki vel mocy tajemnej).
Wtedy z pewnością będzie potrafił przypiec komuś tyłek ogniem i zrobić kilka innych, równie spektakularnych rzeczy.


* Można porównać ją do tej w WFRP. Polecam przeczytać dodatek "Królestwo Magii".

Eileen Lokhart

Imię: Eileen
Nazwisko: Lokhart
Rasa: Człowiek
Wiek: 19 lat
Wzrost: 167cm
Waga: 53kg
Biust: B
Kolor oczu: Brązowe
Włosy: Brązowe









Wygląd i charakter


Lekko zadarty nosek i pełne usta dodają tej młodej dziewczynie uroku. Brązowe, krótkie włosy ściąga opaską, choć ich kosmyk często opada jej na twarz, przysłaniając oko. Szczupła i wysportowana, o długich palcach. Oczy zdradzają jej ciekawska naturę, wiecznie lustrując otoczenie w szybkich ruchach. Poza tym brak cech szczególnych. Może poza gadatliwością, lecz ta nie ujawnia się zawsze.

Wesoła i kapryśna dziewczyna. Uczynna i miła, ale niecierpliwa. Chętnie pomoże i pogawędzi, wtrąci swoje trzy grosze, a jeśli ma wątpliwości, zaraz zanurkuje w książkach w poszukiwaniu odpowiedzi.

Jest z charakteru bardzo ciekawska, co często wpędzało ją w dzieciństwie w tarapaty i zdarza się, że wpędza także teraz.
Książki, manuskrypty i artefakty od zawsze były jej pasją. Gdy była mała, często myszkowała w bibliotece, albo znosiła do domu różne drobnostki i bibeloty, doszukując się w nich magicznych właściwości.
Eileen nie jest głupia, lecz sporo naiwna. Chęć niesienia pomocy innym, poczucie sprawiedliwości i szczerość często wpędzają ją w kłopoty.



Historia


Dzieciństwo Eileen spędziła całkiem przyjemnie i w miarę bezstresowo, ganiając po okolicznych błoniach i pakując się w coraz to nowe tarapaty. Zawsze jednak miała lepszy kontakt z ojcem, niż z matką, któremu nieustannie musiała się tłumaczyć z licznych psot, robiąc słodkie oczka.
W miarę dorastania, Eileen coraz bardziej ciągnęło w daleki świat. Chciała go w końcu zobaczyć i poczuć. Zwiedzanie pobliskich ruin i piwnic udając, że to starożytne grobowce, pełne złowrogich stworzeń i tajemnych artefaktów, przestało jej wystarczać. Oczywiście matka nie chciała o tym słyszeć. Przyszłość Eileen została już przez nią starannie zaplanowana, naturalnie bez jej wiedzy czy zgody. Więc pewnego dnia Eileen spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, cichcem podwędziła kilka błyskotek, i na rodzinnym gniadoszu pognała w siną dal. Nie zrobiła tego jednak na ślepo. Wiedziała, dokąd zmierza.

Wujek Cain był uczonym. Miał własną pracownię w stolicy i to było coś! Na szczęście Eileen udało się tam dotrzeć bez problemu.

Ojciec często kupował jej książki, jednak jej mała kolekcja w domowej bibliotece nie mogła się równać z taką ilością woluminów, grimuarów, zwojów, manuskryptów, artefaktów i dziwnych urządzeń, które walały się po całej pracowni wujka Caina. A wujek wciąż znosił nowe dziwności, badając je, opisując i katalogując, zdawałoby się, bezustannie. Eileen wreszcie była w swoim żywiole, bo oprócz tych wszystkich niesamowitości w pracowni wujka, całe miasto tętniło życiem i było pełne niespodzianek. Takiej okazji po prostu nie mogła przegapić!
Wujek początkowo robił jej trudności, jednak po wielu namowach i robieniu słodkich oczek, zgodził się, by została, lecz pod jednym warunkiem. Chcąc nie chcąc, Eileen ma uczyć się panowania nad swoim magicznym talentem, pod okiem wskazanej przez wujka nauczycielki. Eileen mogła się tylko skrzywić, lecz nie odmówić. To naprawdę mała cena za wolność. I tak przecież nie zostanie tu na zawsze...

Z początku Eileen nie wiedziała, gdzie ma podziać oczy i w co włożyć ręce, tyle tu było wszystkiego! Szybko jednak przywykła i nauczyła się poruszać wśród zaułków i straganów stolicy, oraz pomagać wujkowi w jego pracy. Nawet znosić panią Saerenę - nauczycielkę sztuk magicznych - bez krzywienia się, a to było - jak twierdził sam wujek Cain - naprawdę godne podziwu. Wolny czas spędzała na zwiedzaniu miasta, albo na pochłananiu wszystkich książek i zwojów, które tylko wpadły jej w ręce, oraz na macaniu wszystkich tych dziwnych rzeczy i urządzeń.
I tak czas mijał powoli, nie obfitując w żadne nieprzewidziane biegi wypadków, ani zrządzenia losu. Choć znając ciekawość i temperament eileen, tylko patrzeć, jak wplącze się w jakąś nieprzewidzianą okoliczność...


Umiejętności

  • Czytanie i pisanie (3)
  • Liczenie i mierzenie (2)
  • Geografia (1)
  • Historia (3)
  • Heurystyka (3)
  • Astronomia (1)
  • Magia tworzenia (1) i iluzji (1)
  • Język Tajemny (1)
  • Wiedza tajemna (1)
  • Rozpoznawanie magicznych przedmiotów (2)
  • Wyczucie magii (1)
  • Wyczucie kierunku (2)
  • Wykrywanie ukrytych przejść (2)
  • Pływanie (2)
  • Wspinaczka (3)
  • Ukrywanie się (2)
  • Jeździectwo (2)
  • Wyczucie kierunku (1)
  • Rozpoznawanie roślin (2)

Łucznictwo (3)
Od dziecka lubiła strzelać z łuku, choć tam, gdzie się wychowała, uważano za nieobyczajne, by panna zajmowała się czymkolwiek, czym powinni zajmować się mężczyźni. Na szczęście ojciec Eileen był trochę odmiennego zdania i pomagał jej - w tajemnicy przed matką - doskonalić te zdolności
Nie miała do tego jakiegoś wielkiego talentu, ale pasja i ciągły trening zrobiły swoje. Umiejętności Eileen w tej dziedzinie dorównują zawodowym łucznikom, chociaż nie ma ona w ramionach tyle siły, co mężczyzna.

Heurystyka (3)
Umiejętność kojarzenia faktów i znajdywania odpowiednich informacji w odpowiednich źródłach. Dzięki niej Eileen szybko potrafi znaleźć najlepszy punkt zaczepienia dla danego tematu i nie musi przetrząsać całej biblioteki od podstaw.

Magia tworzenia (1) i iluzji (1)
Chociaż Eileen posiada wrodzony talent magiczny, nie potrafi go wykorzystać. Brak jej cierpliwości i samozaparcia, a wszystkie zasady tej sztuki dodatkowo ją irytują. O wiele bardziej woli strzelać z łuku, bo to przynajmniej zna i wie jak działa. W dziedzinie magii jest zielona, przynajmniej, jeżeli chodzi o praktykę, co jeszcze bardziej ją irytuje, choć magia budzi w niej podziw i ciekawość. Zna kilka sztuczek, ale nic bardziej skomplikowane, co byłoby przy tym praktyczne.

Astronomia (1)
Język Tajemny (1)
Wiedza tajemna (1)
Rozpoznawanie magicznych przedmiotów (2)
Wyczucie magii (1)

Teraz pani Searina uczy ją kontrolować jej talent magiczny, oraz przy okazji innych aspektów Ars Magna. Nalegał na to jej wujek, więc Eileen zgodziła się dla świętego spokoju, choć trudno powiedzieć, by była z tych lekcji zadowolona. Zwłaszcza, że Searina, to wymagająca i dość konserwatywna osoba.

Wyczucie kierunku (2)
Wykrywanie ukrytych przejść (2)
Pływanie (2)
Wspinaczka (3)
Cichy chód (2)
Jeździectwo (2)
Wyczucie kierunku (1)

Eileen to wszędobylska istota. Całe dzieciństwo spędziła na zaglądaniu w każdy kąt, włażeniu na każde drzewo i wymykaniu się ze swojego pokoju. Nigdy nie potrafiła usiedzieć na miejscu. Wrodzona ciekawość niosła ją wszędzie tam, gdzie podziewała się odkryć jakąś wielką tajemnicę. Często też jeździła konno.

Czytanie i pisanie (3)
Liczenie i mierzenie (2)
Historia (3)
Rozpoznawanie roślin (2)
Geografia (1)

Eileen odebrała dość dobre wykształcenie. W końcu jej rodzinę było na to stać. Stąd płynnie czyta i pisze, oraz potrafi niezgorzej rachować. Zna się na historii, bo w końcu czerpała z niej inspiracje dla swoich kolejnych poszukiwań tajemnic. Pochłonęła trochę książek na temat roślin, ale to nie było jej pasją. Także geografii nigdy nie znosiła. Uważała ją za nudną. Woli legendy o bohaterach i tajemniczych, zaginionych miejscach, niż uczyć się o tym, gdzie świat jest płaski, a gdzie pofałdowany.


Cechy


Słaby organizm
Eileen jest zmarźluchem. W dzieciństwie dość często się przeziębiała. Nie jest zbyt odporna na wszelkiego rodzaju trudne warunki, jak mróz czy zbytnie gorąco. Zmiana klimatu też niezbyt dobrze na nią wpływa. Zawsze ją to irytowało, bo co to za odkrywca, który nie może wyjść z domu, żeby nie złapać zaraz kataru. O chorobie morskiej już lepiej nie wspominać.

Silna wola
Uparta jak osioł. Jak sobie coś ubzdura, to koniec i żadna siła jej od tego nie odciągnie, nie łatwo jest ją też przekonać do czegokolwiek. Są wyjątki, bo potrafi w ciągu pięciu minut pięć razy zmienić zdanie, ale to nie odbiega od normy. Jest w końcu kobietą. Silna wola jednak jest jej mocną stroną i gdy czasem tupnie nogą, to tak ma być, a nie inaczej!


Zaklęcia


Lustrzane odbicie (iluzja)
Zaklęcie tworzy idealną kopię rzucającej go osoby, która wiernie odwzorowuje wszystkie jej ruchy, jak lustrzane odbicie. Zaklęcie może mieć wiele zastosowań, ale głównie służy do odwracania uwagi w czasie brania nóg za pas. Eileen nie korzysta z niego zbyt często, bo zwyczajnie magia jej nie wychodzi. Rzadko potrafi rzucić to zaklęcie w pełni dobrze.

Gwiezdny pył (wywołanie)
Czarodziej wyzwala manę z cząsteczek fotonów i tworzy wokół siebie mnóstwo maleńkich, migotliwych punkcików, przypominających właśnie gwiazdy widziane z ziemi. Dają one bardzo słabe, bladoniebieskie światło. Nie jest to zbyt praktyczne i potrafi rozpraszać uwagę, ale wygląda ślicznie!


Sztuczki


Praktyka teoretyczna
Ta sztuczka pozwala na skorzystanie z umiejętności, w których formalnie nie ma się żadnego wyszkolenia ani praktyki, ale posiada na dany temat jakąś wiedzę teoretyczną. Stosując zasadę kryptomnezji, poprzez tę umiejętność, postać może przypomnieć sobie wiedzę na dany temat (test na intelekt), i wykorzystać ją w praktyce (test na szczęście).

Annie Bones

Imię: Annie
Nazwisko: Bones
Rasa: Człowiek
Wiek: 28 lata
Wzrost: 172 cm
Waga: 58 kg
Biust: C
Kolor oczu: Zielone
Włosy: Rude
Profesja: Pirat





Wygląd i charakter

Rudowłosa, zielonooka sucz. Jak to piratka. Blade, i niemal zawsze spękane od słonej wody usta, wykrzywia czasem w szelmowskim uśmiechu. lekko skośne oczy, to taki nieco egzotyczny akcent w ostro zarysowanej twarzy. Postawna, choć szczupła, z mocno zarysowanymi mięśniami i udami, za które aż chce się ją złapać. Zwłaszcza, kiedy seksownie kręci tyłkiem.
Skórzane spodnie, rozchełstane koszule, czasem gorsety z mnóstwem pochew na sztylety. Długie kozaki i paciorki, ze wszystkiego, co można znaleźć w głębinach i na plaży. Tak wygląda Annie.

Jest wesoła, optymistyczna, odważna, arogancka, lubieżna i bezczelna. A co! Bywa ostrożna, a jakże, ale nie do przesady. Raczej pirackim obyczajem patrzy przez palce na to, co robią czy mówią inni.
Nie ma celu, poza piciem i pieprzeniem. Żyje chwilą i chce żyć jak najintensywniej, i jak najwięcej takich chwil przeżyć. Bo nigdy nie wiesz, która z tych chwil okaże się ostatnią.


Umiejętności
  • Pływanie (3)
  • Zastraszanie (2)
  • Akrobatyka (3)
  • Wspinaczka (2)
  • Oburęczność (3)
  • Cichy chód (1)
  • Wyzwalanie się z więzów (2)
  • Czytanie i pisanie (1)
  • Leczenie Ran (1)
  • Nawigacja (2)
  • Kartografia (1)
  • Żeglowanie (3)
  • Wyczucie kierunku (2)
  • Sekretne znaki (2)
  • Sztuka przetrwania (1)
  • Liczenie i mierzenie (1)
  • Targowanie (2)
  • Hazard (2)
  • Aktorstwo (1)
  • Śpiew (2)
  • Fechtunek (3)
  • Rzucanie (2)
  • Walka improwizowana (1)
  • Broń palna (1)

Pływanie (3)
Szczury lądowe powiadają, że niektórzy, to się czują jak ryba w wodzie. Ale żadna ryba nie dorówna w wodzie piratowi. Zwłaszcza pijanemu.

Zastraszanie (2)
Zastraszać trzeba umieć. Myliłby się ten, kto stwierdziłby, że u kobiety bać się nie ma czego. Jego szczęście, jeśli miałby sposobność pomylić się w tej kwestii więcej, niż raz. Annie potrafi przekonująco warknąć i krzyknąć, jeśli trzeba.

Akrobatyka (3)
Wspinaczka (2)
Oburęczność (3)

Łażenie po rejach i i wspinaczki po wantach, to codzienność dla każdego morskiego obiboka. Abordaże, skakanie z pokładu na pokład i zjeżdżanie po żaglach za pomocą sztyletu, drugą ręką toczącz żarty pojedynek z królewskim psem? Od czegoś ma się dwie ręce i dwie nogi, co nie?

Cichy chód (1)
Wyzwalanie się z więzów (2)

Powiadają, że najważniejsze jest pierwsze wrażenie, bo tylko jedną okazję ma się na to, by je zrobić. Nie! Każdy, żywy pirat wie, że najważniejsze, to mieć szansę zrobić drugie i trzecie i każde następne wrażenie, jeżeli to poprzednie się nie uda. I do skutku powtórz!

Czytanie i pisanie (1)
To czasem o wiele trudniejsze, niż taniec na wantach podczas sztormu, bo w tym wypadku akurat rum niczego nie ułatwia. Ale pisać i czytać trzeba umieć. Chociażby po to by wiedzieć, jak dużą nagrodę wyznaczono za twoją głowę, żeby dało się zmiarkować, czy opłaca się narażać na jej utratę.

Annie przez długi czas nie potrafiła pisać, a czytać tylko napisy na beczkach z rumem. To Becky wszystkiego ją nauczyła, i to pomimo stanowczych sprzeciwów Annie. Choć w tej dziedzinie Annie nie jest zbyt mocna i wciąż wie mniej niż więcej, potrafi sklecić ze sobą proste zdania.

Leczenie Ran (1)
Wydłubać, zatamować, zaszyć, zawiązać, poskładać i usztywnić? Tudzież odciąć? Pewnie! Jeśli pod reką akurat nie ma rumu, to dobre cokolwiek. Gorzej z odkażaniem i powkładaniem na miejsce bebechów w odpowiedniej kolejności, ale kto by się tam przejmował drobnostkami? Po prostu na morzu często nie ma felczera i trzeba sobie jakoś radzić.

Nawigacja (2)
Kartografia (1)
Żeglowanie (3)

To kapitan wyznacza kurs. Ale kapitana w każdej chwili może trafić szlag. Z tego powodu każdy może być w każdej chwili kapitanem. Do czasu, aż nie trafi go szlag, o ile nie trafi go wcześniej. Do tego czasu lepiej wiedzieć, jak dopłynąć do portu. W porcie jest rum.

Sekretne znaki (2)
Swój swego pozna. Lepiej poznawać się wcześniej, niż później. Później może być za późno. Zwłaszcza w zasięgu strzału.

Sztuka przetrwania (1)
Wszędzie trzeba umieć przetrwać. Zwłaszcza, jak zostawią cię na bezludnej wyspie, bez rumu. Wtedy cała reszta traci na znaczeniu. Musisz przetrwać, żeby jeszcze się napić.
Annie nie jest myśliym, ani tropicieielm, ale potrafi sobie sklecić jakiś szałas, zbić tratwę, zrobić wędkę, albo dzidę z tego, co leży dookoła. O ile sie do tego nadaje. Wystarczy, żeby jakoś przetrwać.

Liczenie i mierzenie (1)
Targowanie (2)
Hazard (2)
Aktorstwo (1)

Nie samym morzem człowiek żyje. Czasami trzeba za nim zatęsknić porządnie, a to najlepiej udaje się na lądzie. Byle nie za daleko od portu. A tam najlepiej umieć się obejść ze sobą i z innymi w odpowiedni sposób, czyli kupić jak najwięcej rumu za jak najmniejszą sumę. Ewentualnie wygrać, albo udawać, że się wygrało pomimo przegranej.
Oczywiście na koniec musi być burda. Zwisanie na żyrandola wliczone w cenę. Dobre wrażenia należy po sobie pozostawiać, kiedy tylko ma się na to okazję.
I liczyć też trzeba umieć. Na siebie. Jeśli się nie umie,to lepiej nie liczyć na innych.

Śpiew (2)
Drzeć mordę tak, żeby śpiewać, potrafi tylko pirat. Bo w gardle po tym zasycha, a wtedy rum lepiej smakuje. No i czasem trzeba dać do wiwatu syrenom, i tym idiotom zwącym się bardami, którym się wydaje, że ich pianie jest warte czegokolwiek, poza kopniakiem w wygoloną rzyć.

Fechtunek (3)
Na morzu nie ma czasu na wymachiwanie dworakiem. Zwłaszcza podczas skakania po wantach. Wszystko co lekkie i poręczne, jest na wagę złota. A ten na wagę rumu. Oprócz umiejętności, trzeba mieć też styl, bo uczciwa walka jest dobra dla tych, którym nie zależy na tym, żeby wygrać.

Rzucanie (2)
Nóż, toporek, cokolwiek. Byle trafić. Efektownie i stylowo. To ważne.

Walka improwizowana (1)
Dobra burda nie jest zła. Czasem nie ma niczego pod ręką i wtedy trzeba dać w mordę ręką. Do czasu, aż cokolwiek nie wpadnie nam w ręce. Lepiej wiedzieć, jak dać czymkolwiek, bo w czasie walki nie ma czasu się nad tym zastanawiać. Gorzej, jak ostaną się same pełne butelki. Wtedy zazwyczaj rozróba dobiega końca.

Broń palna (2)
Lepiej mieć niż nie mieć i strzelić, zanim zamoknie. Zazwyczaj moknie, kiedy chce się wystrzelić. Dlatego najlepszym rozwiązaniem pozostaje stal. Stal jest wodoodporna i nie potrzebuje prochu, tylko sprawnej ręki.



Cechy


Uzależnienie
Dobry rum i dobry seks. Bo życie jest krótkie, i tylko jedno.
Annie uwielbia alkohol i seks i nie może się obyć bez kielicha i orgazmu. Przynajmniej jednego dziennie. W końcu wszyscy lubią się pieprzyć. Ci, którzy twierdzą inaczej, pieprzą głupoty.

Szczęściarz
Albo masz fart, albo nie jesteś piratem. Jasne, że pijesz rum, ale to dzięki niemu masz fart, co nie? I czasem masz tego zasranego szczęścia więcej niż inni, choćby było zasrane! Bo lepiej się osrać, niż wpaść w po uszy w gówno.

Wola życia
Jeszcze nie teraz! Nie teraz, do cholery! To tylko draśnięcie. Trochę rumu, trochę soli, i do odpływu się zagoi!
Annie zdarzyło się parę razy oberwać, ale serce tej małej nie poddaje się tak łatwo. Szkoda tylko, że Becky nie miała tyle szczęścia... choć zawsze wydawała się twarda, niczym kil.

Odporność na choroby
Albo jesteś odporny na morskie choroby, albo rzygasz i wypadają ci zęby. A tropikalny deszcz wcale nie jest ciepły, a morska woda wysusza włosy. Lepiej się przyzwyczaj.
Każdy pirat w większym lub mniejszym stopniu jest oswojony z chorobami, jakie mogą go spotkać na morzu i odporny na nie.


Historia


Deski zatrzeszczały pod jej stopami, choć starała się stąpać bezgłośnie. Kobieta leżąca na łóżku przeciągnęła się zachęcająco, odgarniając wilcze skóry. Piersi zajaśniały blado w smudze księżycowego blasku, wpadającego przez bulaj.
- No chodź już... nałaziłaś się, nie? - zapytała łobuzersko. Annie westchnęła, lecz Becky jak zawsze nie dawała za wygraną. Nigdy nie dawała się Annie zbyć jej pretensjonalnymi westchnieniom, ani teatralnym skrzywieniom warg.
- Noooo? - zamruczała, niczym kotka w rui, trącając palcem jeden z sutków. Annie zaśmiała się cicho i jednym susem wskoczyła na łóżko, kotłowacąc do reszty, i tak już skotłowane na nim skóry. Becky zachichotała. Pachniała morzem i żywicą. Zawsze tak pachniała.
- Jesteś okropna, wiesz? Nigdy nie wiesz, kiedy przestać! - Annie zrugała ją z udawanym wyrzutem.
- O, jakbyś chciała, żebym przestała.
- No, czasem naprawdę chcę.
Becky palnęła ja w udo.
- Ej, to bolało! - Annie żachnęła się, po czym znienacka przyszpiliła Becky do koja, unieruchamiając udami jej nogi, wbiła palce w biodra. Becky wierzgnęła.
- Ej, durna cipooo, mam łaskotki! - zawyła ze śmiechem, nie mając zamiaru się poddać bez walki. Targnęła się silnie, zwalając Annie na bok i teraz to ona unieruchomiła jej nogi. Zaraz jednak zmarszczyła kształtny nos, gdy dotarło do niej, że o to własnie jej chodziło i ruda wcale nie zamierza dalej się siłować.
- Oszukujesz! - tym razem to ona palnęła ją w udo.
- Oj tam, tylko troszkę... - Annie uśmiechnęła się rozczulająco.
- Będę musiała pamiętać, żeby srogo cię za to ukarać... - Becky pochyliła się nad nią; czarne włosy załaskotały piersi - ...następnym razem - wyszeptała z ustami tuż przy jej ustach. Annie westchnęła, czując, jak wilgoć znowu zbiera się w zagłębieniu ud.

Fala uderzeniowa zmiotła obie kobiety z łózka, gdy Żelazny Gryf oddał pełną salwę z prawej burty. Poleciały drzazgi i skóry. Kula wyrwała sporą dziurę w burcie, roztrzaskała stół i zabytkową szafę, którą zrabowali kiedyś na południowych rubieżach jakiemuś paniczykowi.
- Żyjesz? Wstawaj, cholera, zbieraj się! - Becky potrząsała Annie, strzepując z niej kawałki drzazg, przynajmniej tych, które nie wbiły się w skórę. Poderwała ją.
Obie stanęły na nogi, w pospiechu zakładając na siebie to, co było pod ręką.
- Skurwiele, podeszli nas! mówiłam że tak będzie, mówiłam, ale...
Kolejny strzał zakołysał statkiem, przerywając Becky soczystą wiązankę. Z pokładu dobiegały krzyki i wrzaski. Szczek oręża i repet dział Szarej Bryzy. Ich okręt był z pewnością wytrzymalszy i lepiej uzbrojony, ale w tej ciasnej gardzieli zatoki mew nie mieli zbyt wielkich szans wyjść z tego bez ponoszenia ciężkich strat. Tym bardziej, że kilku zabijaków z Gryfa podeszło ich po mieliźnie i teraz uniemożliwiało załodze skuteczną obronę, wiążąc ich walką na pokładzie.
Wypadły przed potrzaskane drzwi, potykając się i klnąc co krok, kiedy żar z płonących wręg kąsał skórę, jeszcze wrażliwą i rozochoconą pieszczotami. Ktoś rzucił im szable, ktoś krzyknął, zwalając się z rei przez wyrwę w pokładzie, prosto do ładowni. Kiedy świst oznajmił kolejny pocisk, rozbiegły się, zanim kula roztrzaskała pokład. Hazim stał na mostku, plując sobie w brodę i wywrzaskując komendy do tych, którzy nie byli jeszcze zajęci walką; rozpaczliwie usiłując wyprowadzić statek na wolną przestrzeń. Tymczasem Żelazny Gryf robił zwrot, dając im wolną drogę, ale zachodząc od burty. Pewnie uznali, że mają przewagę, i postanowili wesprzeć tych ludzi, którzy cichcem dostali się na okręt. Na szczęście dla załogi Szarej Bryzy, z tych nie zostało już wiele. Jednak ludzie byli w rozsypce, a pod ostrzałem ucierpiała spora część szkieletu. Grot maszt lada chwila musiał runąć.
Annie przeskoczyła ciało królewskiego, dobijając go w pośpiechu, drugą ręką parując cios następnego adwersarza. Odbiła ostrze, choć z trudem i zaraz cięła nisko. Tamten odskoczył, cofnął ramię i zamachnął się z lewej. Błysnęły nabijane złotem mankiety oficerskie. Jego ręka wyleciała w przód, z dłonią wciąż zaciśnięta na rękojeści szabli, gdy kula armatnia oderwała ją od reszty ciała. Nie zdążył się tym przejąć. Annie sprawnie pozbawiła go głowy. Z drugiej strony mignęły jej czarne włosy Becky. Musieli się przebić i wyjść z tej cholernej pułapki.
Becky wirowała, tańczyła. Uśmiechała się. Krzyczała. Pozornie bezładnie, siejąc wokół nawałnicą ostrzy, raz po raz wyrzucała szczupłe ramiona w mocnym sztychu trzymając przeciwników na dystans. Trzech napastników nie miało szansy podejść. Huk i błysk. Jeden padł, trafiony w czoło z samopała. Korfnar błysnął zębami do Becky, a ta wykorzystując zaskoczenie następnego, rozchlastała go na krzyż. Krzyknął, zataczając się w tył. Trzeci zaklął i odwinął się niespodziewanie. Szpada rozdarła koszulę i skórę. Becky krzyknęła. Kątem oka dostrzegła, jak tamten unosi ramię, jak wykrzywia twarz w grymasie nienawiści i triumfu. I jak zamiera, ze zdziwieniem zastygłym w gasnących oczach, kiedy szabla nagle wyszła mu przez mostek. Annie wyszarpnęła ją z obrzydzeniem i splunęła na pstrokaty mundur.
- To chyba jeden do zera? - uśmiechnęła się zawadiacko do kochanki.
- No wiesz, będziesz mi wypominać takie drobnostki? - Becky skrzywiła się.
- Zawsze.
- Gnida!
- Łajza!
Kobiety wymieniły się zdawkowymi uprzejmościami, na co zawsze znajdywały czas, w największej nawet bitewnej zawierusze. Ruszyły dalej razem, ramię w ramię, chcąc dostać się do kapitana, który wciąż uczepiony steru, wywrzaskiwał komendy w swoim stylu.
Kolejna salwa zwaliła je z nóg i ogłuszyła. Przed oczami zatańczyły czarno-białe plamy. Wstały, kuśtykając, unosząc szable przed sobą. Grot maszt jęknął i trzasnął, przechylając się powoli, a potem runął na pokład. Iskry posypały się na nie kaskadą. Olinowanie zwaliło się ciężko na spalone dechy. Ktoś krzyknął i ścichł raptownie. Hazim, wciąż uczepiony steru, nie wydawał już komend. Zrobił się tumult, marynarze w panice opuszczali pokład. Ogień się rozpełzał. Trzaskał i syczał złowieszczo, pożerając kolejne ścieżki prochu. Wpełzł do prochowni. Potężny wybuch rozerwał Szarą Bryzę niemal na pół. Rozrzucił ludzi jak szmaciane lalki we wszystkie strony. Powyrywał wnętrzności, oderwał kończyny.
Ból. Huk. Szum morza. Zimna woda. Ciemność


* * *

Annie otworzyła zlepione paskiem powieki. Zdawało jej się, że wciąż dzwoni jej w uszach. Przekręciła się na bok. Odgarnęła włosy, kaszlnęła.
- No, nareszcie się obudziłaś...
Becky jęknęła słabo. Leżała tuż obok, obejmując zakrwawiony bok. Annie podniosła się na rękach, zebrała do kupy, podkulając nogi. Wszystko ją bolało, ale jakoś doczłapała się do Becky i uklękła przy niej.
- To nic... bywało gorzej. - Becky jak zwykle próbowała wszystko zbagatelizować, kiedy było gorzej niż źle.
Nie zważając na jej słowa, Annie odjęła jej rękę od rany. Odlepiła materiał koszuli, całkiem już przesiąknięty krwią i zaklęła paskudnie. Przez poszarpaną skórę przeświecały połamane żebra. Drzazgi i wodorosty wplątały się mocno w tkanki, częściowo zasklepiając ranę i tamując krwawienie.
- Gdzie my, kurwa, jesteśmy? - Annie rozejrzała się bezradnie wokół. Palmy, piasek i woda. Mały spłachetek lądu, nie większy niż czterysta sążni w jedną stronę. Wokół walały się deski, pozostałości któregoś, lub obu z okrętów. Annie jeszcze raz zerknęła na Becky. Bez pomocy nie miała szans. Wiedziała o tym, ale nie chciała w to wierzyć. Wstała, z trudem łapiąc powietrze, potrząsając głową, rozejrzała się we wszystkie strony. Ale to był tylko spłachetek ziemi na pełnym morzu. Tyle miały szczęścia. Ona miała, bo nie można było tego powiedzieć o Becky.
- Już w porządku, mała - Becky pociągnęła ją za nogawkę, sadzając obok siebie. Annie spojrzała na nią z rozpaczą, zagryzając wargę. Zdławiła szloch. - Jakoś to będzie, przecież wiesz. Szkoda tylko, że nie ocalało trochę rumu, nie? - zażartowała i splunęła krwią. Z trudem łapała powietrze. Annie pomogła jej się ułożyć. Głaskała jej czarne włosy, zlepione piaskiem i krwią. Obie kobiety jeszcze pachniały prochem.
- Becky... nie rób mi tego teraz. - poprosiła Annie.
- Nie dramatyzuj. Pamiętasz, co mi obiecałaś?
- W dupie to mam! - Jęknęła Annie, kiwając głową na znak, że pamięta. - W dupie, kurwa... - głos załamał się jej zauważalnie. - Nie możesz tutaj zdechnąć! Weź się, kurwa, w garść, zawsze mi to powtarzałaś. A teraz masz mnie w dupie. No przestań! - potrząsnęła nią.
Becky starała się uśmiechnąć, ale nie bardzo jej to wychodziło. Mięśnie odmawiały jej posłuszeństwa. Oddychała nierówno, spazmatycznie. Annie patrzyła na nią, czując w sobie narastające uczucie paniki i bezradności. Jakby zamieniła się w jednej chwili w kamień. Tylko patrzyła, ściskając kurczowo jej dłoń. Nie potrafiła już nawet niczego wyszeptać. Tylko usta poruszały się bezgłośnie. Bezwiednie mamrocząc, zdawało by się, dawno już zapomnianą modlitwę.


* * * 

Czerwony dysk słońca tonął w oceanie, nadając mu amarantową barwę. Powietrze parowało. Horyzont pozostawał bezlitośnie pusty. Nie wiedziała, ile minęło czasu. Nie potrafiła określić.
- Wstań. Wstawaj, głupia suko. Nie możesz tu tak leżeć...
Annie mamrotała pod nosem, wciąż kurczowo ściskając dłoń Becky. Choć Becky nie mogła już jej usłyszeć. Leżała na boku, jedną dłonią wciąż obejmując ranę. Wyglądała na spokojną, tylko strużka zaschniętej krwi w kąciku ust była skazą na twarzy. Annie wytarła ją starannie kciukiem. Przestała mówić do Becky dopiero, kiedy słońce już całkiem pogrążyło się w błękicie.

Piasek ustępowało łatwo, ale osuwał się szybko. Kawałek deski słabo nadawał się do kopania, ale to było jedyne, co mogła wykorzystać oprócz rąk. Chciało jej się pić, ale na wysepce nie było żadnego źródła. Kopała więc. Musiała kopać, póki jeszcze mogła utrzymać się na nogach. Nie mogła jej tak zostawić tutaj samej, na pastwę krabów.
Nie wiedziała, jak udało jej się zaciągnąć Becky do płytkiego grobu. Ułożyła ją starannie i nim zasypała, ujęła w dłonie zapadnięte policzki i pocałowała z czułością sine usta.
- Czekaj tam na mnie, mała - szepnęła cicho i otarła niewidoczną łzę.
Chciała płakać, ale nie miała już sił. Ich ostatkiem osunęła piasek, przykrywając powoli ciało kobiety. Ostatnim, co zniknęło, były kruczoczarne loki, rozsypanych niedbale włosów.
A potem była noc. Pragnienie. Ból w żołądku i płucach. Drżenie rąk i potworne zmęczenie. Świt, który nie nadchodził. Strach. Tęsknota. I ciemność.


* * *

Annie z trudem otworzyła oczy. Ust otworzyć nie mogła, choć próbowała. Trudno było złapać jej oddech prez nos. Nie mogła unieść ręki. Przekręciła tylko lekko głowę. Niewyraźny zarys, sylwetka człowieka obok. Pourywane słowa dochodziły do niej jakby z oddali. Chciała odpowiedzieć, ale nie mogła. Wydawało jej się, że nic nie czuje i nic nie pamięta.
- Odpoczywaj teraz - powiedział łagodny głos. - Nic ci nie będzie, ale musisz odpocząć, nie próbuj nawet mówić. Potem przyjdzie czas na wyjaśnienia.
Usłuchała. Dłoń człowieka uniosła jej głowę i wlała do ust gorzki napar. Annie zakrztusiła się, więcej wypluwając, niż spłynęło jej w gardło. I tak nie miała siły na cokolwiek, prócz ponownego osunięcia się w ciemność. Ostatnią rzeczą, jaką zarejestrowały jej poszarpane zmysły było kołysanie. Znowu była na statku.
- Be...cky - wydukała bezgłośnie.
Zasnęła.

wtorek, 25 lutego 2014

Logan MacTire


Imię: Logan 
Nazwisko: MacTire
Pseudonim: Aghur Kron
Rasa: Człowiek
Podrasa: Zwierzoczłek (Wilkołak)
Wiek: 26 lat
Wzrost: 174 cm
Długość ogona: 80 cm
Waga: 71 kg
Kolor oczu: Zielono-żółte
Włosy: Czarne 
Profesja: Wojownik klanowy
Pochodzenie: Albion
Rodzeństwo: 1 (siostra Elena)








Wygląd

Jasnolicy mężczyzna, z czarnymi włosami zaczesanymi do tyłu. Grube brwi i ostry nos nadają mu wygląd drapieżnego ptaka
Wykrzywione jakby w gniewnym grymasie usta nie wzbudzają sympatii. Gęsta, acz nie długa broda, odrobinę go postarza.
Szczupły, z mocno zarysowanymi mięśniami ud i ramion, choć nie ma atletycznej sylwetki. Mocne dłonie dają pewny chwyt na broni. Jasna skóra nie łatwo się opala.



Znaki szczególne

  • Tribal w kształcie wilczego łba, pokrywający całe plecy, ciągnący się przez bark i kończący na prawej piersi.
  • Mała, druidyczna pieczęć wypalona na karku.


Historia

Jestem urodzonym Albiończykiem. Tam się wychowałem, na wyspie deszczu i mgły. Zajmowałem zaszczytne miejsce klanowego wojownika, walcząc z innymi klanami w okazjonalnych potyczkach o  naszą ziemię. Pomagałem też w polowaniach, a czasem robiłem za przewodnika i zwiadowcę. Lubiłem to życie i nie chciałem znać innego. Świat, poza postrzępionymi przez słone wiatry wybrzeżami Albionu, nie obchodził mnie nic a nic...

Mój problem zaczął się, gdy skończyłem dwadzieścia jeden lat. Wtedy moje koszmary stały się rzeczywistością. Zarys bestii, który prześladował mnie w nich od dzieciństwa wyrwał się na wolność. Nie pamiętam tego dokładnie, tylko przebłyski. Noc, zapach krwi i mięsa. Głuche powarkiwanie, moje ciało... zmienione w kłąb sierści i mięśni. Kły... Krzyki, płacz, ogień, ból. Przerażenie. Odgłos łamanych kości i głuche mlaśnięcia rozrywanych tkanek. I ciemność.

Obudziłem się głęboko w lesie. Nie byłem jednak sam. Leżałem całkiem nagi na mchu. Na łożu z mchu i liści. Przy sadzawce krzątał się żylasty starzec z siwą brodą aż po pas. Miał na sobie jakieś podarte łachmany, z wplątanymi weń liśćmi, bluszczem i kawałkami skór. To był druid. Wygnaniec. Ygwahr. Ten, który złamał prawo. Wszyscy znamy te bajania o wygnańcach. Druidach, którzy złamali prawa swoich kręgów i zostali skazani na oddanie bogom, jednak udało im się zachować życie i skryć w leśnych ostępach. To musiał być jeden z nich. Podszedł do mnie i przyglądał się tak z głupawym uśmiechem. Byłem bardzo słaby, ale w końcu spróbowałem się podnieść. Opadłem jednak z powrotem na mech, a on przemówił.
- Ty jesteś... MacTire. Ale już nie. Byłeś. A jesteś Aghur Kron. Szary Kieł. Szarym wilkiem jesteś, Llwyd Blaidd. Ale nie jeszcze... a czym będziesz jutro? Ja ciebie wydobyłem ze szponów bestii. Tu nie przyjdzie. 
Głos miał skrzekliwy, czasem przerzedzający się w pisk. Niewiele rozumiałem z jego bełkotu. Nie wiedziałem czy to on był szalony czy ja zwariowałem. Jednak wiedziałem, że tamten sen nie był snem. Czułem, że nie mam już dokąd wracać.

Minął tydzień, zanim w pełni odzyskałem przytomność, a miesiąc, nim odzyskałem siły. Byłem jednak wciąż wyczerpany i głodny. Pomimo tego, że jadłem, nie potrafiłem zaspokoić apetytu. Mój wybawiciel doglądał mnie w czasie tego miesiąca. Codziennie kazał pić jakieś napary i nacierać się dziwnymi papkami, które śmierdziały, jak stado zdechły jeleni. Gdy w końcu stanąłem całkiem na nogi, stary druid opowiedział mi co zaszło. To, czego sam byłem już świadom, a w co nie chciałem uwierzyć. Nosiłem w sobie znamię bestii. I ta bestia pamiętnej nocy zerwała się ze smyczy.

Nie mogłem zwać już mojej wyspy domem. Nie mogłem zostać na zielonych wzgórzach i równinach. Trzeba mi było odejść. Odejść, i poszukać odpowiedzi, o ile takowe istniały. Bo na rozgrzeszenie nie miałem co liczyć.

Nim opuściłem Albion, dochodziły mych uszu plotki o tamtych wydarzeniach. Różnie się mówiło, a każdy dodawał jak mógł, żeby wszystko było bardziej ekscytujące. Wioska na pewno została zniszczona. Jedni mówili, że nie przeżył nikt, inni, że nielicznym się udało. Na pewno jednak dokonała się tam masakra. Ludzie zwalali to na Skavenów. Na rozgniewane duchy przodków, na druidów... Ale tylko ja wiedziałem, co zrobiłem. Nikt jednak nie wiedział o ty, że przeżyłem...


Umiejętności:

  • Walka wręcz
  • Walka bronią
  • Łucznictwo
  • Pływanie
  • Wspinaczka
  • Jeździectwo
  • Oburęczność
  • Leczenie Ran
  • Wiedza o potworach
  • Łowiectwo
  • Gotowanie
  • Sztuka przetrwania
  • Tropienie
  • Wyczucie kierunku
  • Zacieranie śladów
  • Pułapki


Cechy

  • Analfabetyzm
Znam tylko kilka prostych run, ale... nigdy nie nauczyłem się pisać. Nie potrzebowałem tego.
  • Blizna
Po pamiętnej nocy, pozostało na mym ciele wiele blizn, gdy moi pobratymcy próbowali mnie powstrzymać.
  • Prześladowany przez bestię
Bestia którą w sobie noszę, prześladowała mnie, odkąd pamiętam. Lecz od casu przebudzenia wciąż czuję na karku jej oddech, cuchnący krwią i strachem. Mówi do mnie. Domaga się krwi! Walczę z nią z całych sił, jednak nie jest to łatwe. Coraz trudniej się jej opierać... Czasami udaje się jej wyrwać na wolność. Wtedy niech bogowie mają w opiece tych, którzy nie ujdą na czas.
  • Wróg zwierząt
Zwierzęta nigdy mnie nie lubiły. Podświadomie wyczuwały krew bestii i odsuwały się, reagowały nieufnością lub agresją.
  • Silny organizm
Krew bestii daje mi siłę, w zamian za nieustający głód. Choroby i trucizny nie mają na mnie tak dużego wpływu, jak na zwykłych ludzi, a rany goją się nieco szybciej.
  • Przeczucie
Instynkt. Pierwotny, zwierzęcy instynkt. Pomaga przetrwać.
  • Wola życia
Mój zwierzęcy towarzysz nie pozwoli mi tak łatwo sczeznąć. O nie... Jego wola życia jest znacznie silniejsza od mojej. Jeżeli miałbym umrzeć, nie zdołam już dłużej utrzymać go w ryzach.
  • Długowieczny
Krew bestii... Dzięki niej starzeję się wolniej, niż normalni ludzie. 
  • Znamię bestii
To właśnie moje przekleństwo. Arwydd Bwystfil. Znamię bestii. Tej, którą noszę w sobie i której chcę się pozbyć.


Osobowość:


  • Odwaga
  • Prostolinijność
Ta, skąd pochodzę, była tylko szczerość. cios za cios i mówienie tego, co było do pomyślenia. Nic więcej, nic mniej.
  • Intuicja
  • Brutalność
  • Lubieżność
Czasami ma bestia łaknie nie tylko krwi. Zapach samicy sprawia, że niekiedy trudno mi się opanować...
  • Dzikość
Często mnie ponosi. Wtedy zaginam palce i powarkuję, zamiast krzyczeć. Staram się nad tym panować, lecz nie jest to łatwe. Zwłaszcza, gdy bestia jest głodna.




Ekwipunek:


Ubranie:

  • Lniana koszula
  • Skórzane spodnie
  • Wysokie buty
  • Ćwiekowana tunika
  • Długi pas
  • Miedziany łańcuszek


Broń:
  • Szeroki miecz
  • Nóż myśliwski
  • Krótki łuk
  • Kołczan (15 strzał)





A g h u r     K r o n

środa, 19 lutego 2014

Greaven Gawriłow

Imię: Greaven
Nazwisko: Gawriłow
Pseudonim: -
Rasa: Człowiek
Wiek: 35 lat
Wzrost: 177 cm
Waga: 81 kg
Kolor oczu: Zielone
Włosy: Czarne
Pochodzenie: Kislev
Profesja: Kozak Kislevski


Wygląd

Wygląda na czterdzieści lat, choć ma o pięć mniej. Postarzają go jednak liczne bruzdy i zmarszczki w sękatej twarzy. Ziemista cera i niezbyt zdrowy wygląd są wynikiem długotrwałego alkoholizmu. Mocne i wyraźnie zaznaczone dłonie o lekko pokrzywionych palcach wskazują na paranie się ciężką pracą. Nos był złamany kilka razy, choć zniósł to nad wyraz dobrze. Jest tylko nieznacznie garbaty i skrzywiony w prawo.

Włosy sięgające podstawy szyi są wiecznie potargane, choć układają się przynajmniej gładko w tył. Graven nosi kilkudniowy zarost, gdyż nigdy nie ma czasu się ogolić.
Poza tym szczupły, o silnych ramionach, choć nie ma wcale rozrośniętych barków, jak to niejeden wojak.
Wzbudza raczej niechęć, aniżeli zaufanie.


Cechy:

Brzydki
Musisz być albo przystojny, albo bogaty. Inaczej walisz konia, albo chodzisz do burdelu. Brzydota, to kwestia gustu, ale ma sie tę charyzmę, albo nie. Greaven jej zdecydowanie nie posiada, i nie ma nic przeciwko chodzeniu do burdelu. Chociaż bywa tam rzadziej niż w knajpie, bo to droższy interes, a w knajpie przynajmniej dają na krechę.

Alkoholizm
Każdy powód jest dobry, żeby się napić. Zazwyczaj brak takowego okazuje się najlepszym. Pięknej kobiecie należy czasem odmówić, lecz dobrej whiskey nigdy się nie powinno. 
Greaven ma powody i nigdy nie odmawia. Jego ulubionym zajęciem okazuje się nie wylewanie za kołnierz. Często też sięga po piersiówkę, z którą nigdy się nie rozstaje.

Mocna głowa
Im słabsza wątroba, tym mocniejsza głowa. Chlanie na umur uodparnia z czasem na działanie alkoholu i skutki przepicia, co przez ochlajmordy wcale nie jest uważane za zaletę.

Silny organizm*
W zdrowym ciele zdrowy duch. Niestety czasem tym dwóm po drodze nie jest. Greaven nie jest już tak sprawny, jak dawniej, lecz jego organizm pamięta, czego się nauczył. Dlatego sam dba o siebie w trudnych warunkach. Poza wątrobą.

* Ta cecha działa tylko, kiedy postać jest pod wpływem alkoholu.


Osobowość:

Cyniczny, zgorzkniały dupek. Aczkolwiek poczciwy. Nie jest zbyt rozmowny, choć potrafi się odezwać, jeśli trzeba. Woli jednak tego nie robić, bowiem ludzie go nudzą i męczą. Stracił swoje powołanie, a w Straży jest zdaje się że z przyzwyczajenia. Zależy mu tylko na tym, żeby miał co wypić


Ekwipunek:

Ubranie:
  • Płócienna koszula
  • Skórzana kamizela
  • Ćwiekowana kurtka
  • Skórzane, poprzecznie plecione spodnie
  • Rzemieniowe buty z podbijaną podeszwą


Zbroja (chitynowa): 
  • Chitynowe karwasze
  • Chitynowe nagolenniki 
  • Chitynowe nałokietniki
  • Chitynowe Nakolanniki 
  • Chitynowe osłony na uda


Broń:
  • Krótki miecz

Zwykły, stalowy miecz jednoręczny, z szerszą głownią i półokrągłym jelcem. 

  • Nóż myśliwski

Stalowy, myśliwski, przystosowany też do rzucania. Idealny do krojenia, smarowania i zabijania. Gustowną rękojeść wykonano z kości. Greaven nigdy się z nim nie rozstaje.


Reszta:

Piersiówka
Zwyczajna piersiówka, owinięta wytartą skórą, przez co przypomina pokrowiec na dokumenty. Dla lepszego chwytu drżących rąk i niepoznaki. Pomieści 175ml whiskey, lub jakiegokolwiek innego alkoholu.

Sakiewka
Na drobne na alkohol. Przystosowana do mocowania na pasie, co by nie zgubić jej w zamieszaniu i odciąć było trudniej. Zawsze świeci pustkami.

Brosza
Jedyna rzecz, jakiej Geaven nie przepił. Miedziana, posrebrzana brosza w kształcie kropli, z wprawionym w nią malutkim szmaragdem. Nosi ją zawsze przy sobie.