sobota, 15 marca 2014

Rohk Naar Korm




Miano: Rohk Naar Korm
Rasa: Leonid
Wiek: 26 lat
Wzrost: 213 cm (7 stóp)
Waga: 160 kg (352 funtów)
Długość ogona: 120 cm
Kolor oczu: Szmaragdowy
Grzywa: Czarna
Profesja: Łowca









Wygląd

Szczupły, jak na Leonida. Przy siedmiu stopach wzrostu ważący przeszło trzysta pięćdziesiąt funtów Korm, różni się od większości przedstawicieli swego gatunku kolorem futra, które ma w przypadku jego szczepu barwę popiołu, zapewniającego mu w ciemnościach naturalny kamuflaż. Przede wszystkim zwracają nań uwagę oczy koloru szmaragdów. Łeb Korma otacza grzywa czarnych kudłów, poskręcanych i sterczących jak popadnie, opadając nieco za ramiona.  Twarz przyozdabia symbol Ankh, wymalowany białym mazidłem.


Umiejętności

  • Pływanie
  • Wspinaczka
  • Akrobatyka
  • Człowiek guma (R)
  • Cichy chód
  • Szybkość
  • Wiedza o potworach
  • Sztuka przetrwania
  • Tropienie
  • Wyczucie kierunku
  • Wykrywanie pułapek
  • Zacieranie śladów
  • Ukrywanie się
  • Odporność na ból

Atuty

  • Ryk bojowy (R)
  • Szarża
  • Zabójczy cios
  • Zabójcza precyzja 
  • Cios z wyskoku
  • Wola Życia (M)

Zabójcza Precyzja
Używając tego atutu, wojownik zyskuje pewność, że jego następny atak będzie krytyczny.

Wola Życia
To dar, który Korm otrzymał od swojej patronki. Symbolizuje go Ankh wybarwiony bielą na jego pysku.
Posiadacz tego atutu może wykorzystać go raz dziennie, jak atut Leczenie. W wypadku otrzymania śmiertelnych obrażeń, dar życia działa automatycznie, jak atut Wskrzeszenie
W przypadku swojej patronki, z którym łączy naznaczonego mistyczna więź, może on wykorzystać go do jej uleczenia poza limitem dziennym, kosztem swojego życia lecząc tyle punktów obrażeń, ile punktów życia na to poświęci.


Cechy

  • Analfabetyzm
  • Przemiana materii
  • Oburęczność
  • Dobry węch (R)
  • Broń naturalna - kły i pazury (R)
  • Odporność łowcy (R)
  • Banita

Osobowość

  • Szczerość
Korm zna znaczenie kłamstwa, jednak go nie używa. Woli zmilczeć kwestię, niż posunąć się do kłamstwa. Chyba, że chodzi o ochronę jego pani. Wtedy nie ma żadnych skrupułów wobec innych.

  • Cierpliwość
Naturalna umiejętność łowcy, do pozostawania w bezruchu przez dłuższy czas, w oczekiwaniu na odpowiedni moment, by uderzyć.

  • Intuicja
  • Brutalność
  • Podejrzliwość
  • Dzikość
Rohk całe życie spędził z dala od cywilizacji. Wśród niedostępnych kniei i borów Wolnych Mokradeł. Znaczenie wspólnoty nie jest mu obce, bowiem należy do jednego z wielu klanów swego szczepu - Naar. Lecz poza nim jest dziki i nieokrzesany. Spokojny, lecz tylko do momentu, kiedy ktoś nie zagrozi jego powierniczce, lub jemu samemu.
  • Lojalność
Wierny swej powierniczce, z którą łączy go coś więcej, niż tylko słowo honoru. Dopóki pani nie zwolni go z obowiązku, ten będzie do ostatniej kropli krwi służył jej najlepiej, jak potrafi.
Będzie też wierny każdej kobiecie, której przysięgnie służyć.



Ekwipunek 


Ubranie:
Korm nie ubiera się w zwyczajowy sposób, bowiem tego nie potrzebuje. Uczucie wstydu z powodu nagości jest mu obce, jednak na potrzeby polowania lub wizyty w bardziej cywilizowanych rejonach, przywdziewa nieregularnie wycięte, chitynowe płyty podszyte skórami.

Pancerz: Lekki
Głowa: o
Tułów: x
Ręce: x
Nogi: x
Pachwina: x

o - Brak osłony
x - Osłona


Przedmioty:

Zakrzywiony, krótki miecz (Żelazny Kieł)
Wykonany chałupniczą metodą, krótki miecz, z uwagi na rozmiar Korma, traktowany przez niego jak sztylet. Ostrze tego miecza jest mocno stępione i wyszczerbione, choć gustowna rękojeść wykonana ze słabo obrobionego jeleniego poroża zwraca uwagę.
Dla istot mniejszego rozmiaru jest to broń nieporęczna.

Wisiorek
Zawieszony na szyi na grubym rzemieniu kawałek kwarcu. 



Historia


Urodził się w Dol Velen. Spokojne życie nie było mu pisane. Był szczeniakiem, gdy na wioskę jego klanu napadł inny szczep. Korm zapamiętał z tego wydarzenia niewiele. Krew, ogień, wrzaski, warknięcia. Trzask łamanych kości. Jego umysł wyparł z siebie wszystko. Poza jednym. Postacią ogromnego, białego Leonida, która do tej pory prześladowała go w snach.

Udało mu się uciec. Nie dane jednak długo cieszyć się wolnością, bowiem schwytali go łowcy niewolników. Został sprzedany w Azeloth bogatej rodzinie jako maskotka. W ten sposób poznał Eleonor. Córkę jego nowego właściciela. Jej ojciec chciał wytresować Korma na prywatnego łowcę, ochroniarza i gladiatora, jednak uległ namowom ośmioletniej córki i pozwolił stać się mu jej prywatną maskotką. Od czasu do czasu tresował go, jednak to Eleonor zajmowała się tym na co dzień, traktując Korma, jakby był jej pieskiem. Nie żyli oni jednak długo i szczęśliwie.
Korm był leonidem. Dzikim i zaszczutym. W miarę dorastania budziły się w nim kolejne instnkty. Rozumiał coraz więcej. Aż pewnego dnia zerwał się ze smyczy. Gdy zaczął się okres godowy, zgwałcił Eleonor, traktując ją po prostu jak samicę. Nie myślał, nie zastanawiał się. Zrobił to, czemu nie potrafił się oprzeć. Jego żądza była ogromna. 
Cudem udało mu się zachować życie. Po raz kolejny wyrwał się z zimnych szponów śmierci. Uciekł, choć pogoń była długa i uciążliwa. Ojciec dziewczynki za nic myślał odpuścić, a wynajęci przez niego za horrendalną sumę łowcy tym bardziej. Udało mu się jednak zbiec aż na Wolne Mokradła. Lecz po jakimś czasie znaleźli go wynajęci przez ojca Eleonor Argielici. I omal nie zabili. 
Ciężko rannego, znalazła go Maire, zamieszkująca te lasy. Uleczyła jego rany i zabrała ze sobą.

Jego wybawicielka okazała się szamanką. Wiedźmą, należąca do dość specyficznego kultu, w którym nie było miejsca dla męskiej dominacji. Czcili Hebat. Pramatkę. Panią życia i płodności. Urodzaju i miłości. Asztarte. 
Minęło sporo czasu, zanim Korm całkowicie wydobrzał, a jeszcze więcej, nim Maire zdążyła go ze sobą oswoić. 
Korm uczył się bycia sobą. Polował. Przemierzał samotnie lasy, by zawsze powrócić do swojej patronki. Kilka razy zdarzyło mu się bronić jej przed łowcami czarownic.
Tu, w głębi Wolnych Mokradeł czuł się bezpiecznie. Jednak wspomnienia minionych wydarzeń dławiły gardło i kąsały umysł każdej nocy.

Choć Maire przyniosła Kormowi ukojenie, wiedziała, że nie czuje się naprawdę wolny. Szamanka postanowiła więc wypuścić go z objęć, by odnalazł drogę. Przedtem jednak ofiarowała mu coś jeszcze. Najwyższy z darów, jaki mogła ofiarować mężczyźnie. Wolę Hebat. Ankh. Nie tylko pusty symbol, lecz tchnienie mocy, zamykając je w leonidzie poprzez rytuał, który uczynił ich kimś więcej, niż byli do tej pory. Połączył mistyczną więzią. Zostawił ślad, którego nie zdoła zatrzeć czas, ani żadna magia.

* * *

Biały leonid rozłożył łapy i rozwarł pysk, pełen zakrzywionych i ociekających ogniem zębisk. Pod jego stopami drżała ziemia zasłana popiołem zmieszanym z krwią. Kroczył, dumny i straszny, odziany w zbroję wysadzaną rubinami i szkarłatny płaszcz. I zmieniał się. Deformował. Rozpływał. Kości żeber przebiły mu skórę i zamknęły się razem, jak paszcza. Nogi załamały, zmniejszyły. Głowa pękła, uwalniając dziewczęcą główkę, wyginającą się groteskowo na chudej jak patyk szyi. I biały leonid z głową Eleaor wyciągnął łapy. Mówiła coś. Śmiała się, a potem zaczęła płakać. Była coraz bliżej. Popiół padający wokoło zamazywał jej sylwetkę. Korm dostrzegł nagle potężne szczęki. Poczuł, jak zaciskają się na jego gardle.
Ryknął, płosząc kilka szpaków z pobliskich drzew. Rozejrzał się wokół przepełniony pierwotnym lękiem, choć wiedział, że nic tam nie znajdzie. To był tylko sen. Tylko sen, jak mówiła Maire. Przy niej sny ustawały. Potrafiła je odegnać. Lecz teraz wrociły ze zdwojoną siłą.
Gawron siedzący na pobliskiej gałęzi przyglądał mu się z wyrzutem. Zaskrzeczał. Zatrzepotał skrzydłami. Korm wbiłw niego wściełe spjrzenie. Oddychał szybko. Świtało już. Złote błyski prześlizgiwały się przez korony dębów i brzóz, układając się na ściółce pajęczyną świateł.
Wstał i przciągnął się. Pociagnął nosem. W powietrzu wisiała burza a delikatna mgiełka ciągneła się smugami od południa. Korm lubił deszcz. Lubił wsłuchiwać się w zaśpiew nawałnicy i szum wody spadającej z nieba. Maire opowiadała mu, że świat do nas mówi. Tylko my nie umiemy, nie chcemy go słuchać. A on mówi nam, co powinniśmy zrobić. Bo wie wszystko. Tylko trzeba umieć słuchać. Trzeba znać ten język.
Korm go nie znał, ale lubiał słuchać. Deszcz i mgła przypominały mu o Maire. Maire była z deszczu i mgły. Była w nim. A on był  w niej. Juz na zawsze. Kiedyś wróci. Ale teraz...
Zerwał się nagle, drąc pazurami zeschłe liście. Rzucił się między drzewa, strącajać jeżyny z krzaków i łamiąc gałęzie. Biegł, wbijając w leśny gąscz smaragdowe ślepia.
Za białym leonidem. Za małą Eleonor.
Biegł.
Nie wiedząc dokąd.
Po wolność.



(R) = Zdolność rasowa
(M) = Zdolność magiczna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz